- Przyjdą, przyjdą, zobaczysz. Stary by nas tu nie trzymał bez potrzeby. Pewnie wywiad coś wyhaczył – odparł Szoni poprawiając przycisk PTT na kamizelce. Pozostałych trzynastu członków oddziału obsadzało w milczeniu teren wokół ruin starego gospodarstwa. Gospodarz definitywnie nie przewidział, że przez te lasy z przygnębiającą częstotliwością będą się przewalać grupy partyzanckie oraz regularne oddziały trzech armii. Zdecydowanie nie należało się budować w tam kotle…
- Prędzej mnie tu robale żywcem zjedzą, niż dosięgnie kula tych ślepych partaczy. Żądam krwi! – syknął przez zęby Ojciec zaciskając dłoń na chwycie pistoletowym swojej M4ki z przechwyconego zrzutu od Wuja Sam’a.
Szoni lustrował pobliską linię drzew, starając się przeniknąć zasłonę liściastych krzaków. Zmierzch nie ułatwiał sprawy. Robiło się chłodno i wszystko wskazywało na to, że zamiast z przeciwnikiem, tej nocy powalczą z przygruntowymi przymrozkami. Kątem oka dostrzegł błysk gdzieś w niskich chmurach, tuż nad pobliskimi wzgórzami.
- Lepiej szykuj pałatkę marudo, chyba będzie pada(…) – dobrą radę Szoniego przerwał przenikliwy świst, a w ułamku sekundy rozrywające bębenki w uszach eksplozje z dziką furią zakończyły spokój tej nocy. Morze ognia zalało polanę. Wyrwana wybuchami gleba, wymieszana ze szczątkami ofiar, drzazgami rozerwanych na strzępy drzew oraz płonącymi skrawkami materiału opadała bezwładnie na coraz to bardziej usiany głębokimi kraterami teren.
Po chwili zapadła przejmująca, dźwięcząca w uszach cisza. Jedynie gdzieniegdzie mąciły ją skwierczące w ogniu drewienka i nieliczne, gasnące pojękiwania ciężko rannych.
Boniek nadal przyciskając ciało do ziemi z niedowierzaniem patrzył na totalnie spustoszony punkt, który jeszcze przed chwilą gęsto obsadzali jego uzbrojeni po zęby bracia broni. Krew wzbogacona o krytyczne dawki adrenaliny boleśnie pulsowała mu w skroniach. Usłyszał trzask gałęzi od strony linii drzew. Czyżby ktoś jeszcze przeżył masakrę?
Obraz, który zobaczył przycisnął go do gleby równie mocno, jak ostrzał artyleryjski. Wstrzymał oddech – z lasu niespiesznie zaczęły się wyłaniać sylwetki potężnie zbudowanych, hardych bojowników…
